Aktualności
Wspomnienie o ks. prof. Andrzeju Baczyńskim
07.12.2015
Komunikaty
Wpis może zawierać nieaktualne dane.
1 grudnia 2015 roku po długiej i ciężkiej chorobie odszedł od nas do Pana ks. prof. dr hab. Andrzej Baczyński - prodziekan Wydziału Nauk Społecznych, współzałożyciel i wielokrotnie nagradzany kierownik Redakcji Programów Katolickich TVP, kapelan Ojca Świętego, kanonik Kapituły św. Floriana w Krakowie. Msza święta żałobna została odprawiona w piątek 4 grudnia br. w kościele św. Floriana, msza święta pogrzebowa odbyła się w sobotę 5 grudnia br. w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Bibicach.
Ksiądz Profesor na zawsze zostanie w sercach oraz pamięci naszej wspólnoty akademickiej i z wdzięcznością będziemy odczytywali karty, które zapisał w historii naszej uczelni. Pragniemy uczcić Jego pamięć poprzez publikację wspomnień Jego przyjaciół i współpracowników.
Pożegnanie Mistrza - materiał filmowy przygotowany przez JP2TV
Program wspomnieniowy TVP Kraków.
Zdjęcia z uroczystości pogrzebowych w Bibicach na www.krakow.gosc.pl.
„Brat twój zmartwychwstanie. Wierzysz w to?” – tak pyta Jezus Martę w obliczu śmierci jej brata Łazarza, i pyta nas: „Ja jestem zmartwychwstanie i życie, wierzysz w to?”.
Wierzymy, że nasz Brat Ksiądz Andrzej Baczyński żyje. Mówimy o naszym Kapłanie, Bracie, Wujku, Profesorze, Dziennikarzu, Koledze i Przyjacielu w czasie teraźniejszym. On nie tylko żyje w naszej pamięci, w naszych sercach, w tych wspaniałych i dobrych dziełach, które czynił i które nam zostawił w darze. On żyje i jest z nami nadal nie tylko w tym pięknym świadectwie dobrego człowieka, wiernego ucznia Jezusa i gorliwego kapłana. Ksiądz Andrzej żyje na drugim brzegu życia, Pan życia i śmierci zaprosił go do siebie. Św. Andrzej Apostoł kilka godzin po dniu Jego imienin przyprowadził go do Jezusa, tak jak kiedyś to uczynił nad jeziorem galilejskim ze swoim bratem Szymonem − Piotrem.
Po ludzku cisną się nam do oczu łzy pożegnania i wdzięczności, raz jeszcze przywołujemy ludzką prawdę wyrażoną przez poetę: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Każde odejście kogoś kochanego i bliskiego jest nie w porę i nie w czas. I nie wstydzimy się tego ludzkiego smutku, tej powagi pożegnania. Nie wstydzimy się tych łez żalu, życzliwości, miłości, jakie są znakiem naszej gorącej wdzięczności Tobie, Drogi Księże Andrzeju, za Twoją delikatność i pokorę, za Twoją emanującą dobroć, za Twoje piękne kapłaństwo, bo takim byłeś i jesteś: Przyjacielem Boga i Przyjacielem człowieka. Nosimy to wszystko w naszych sercach, w naszej pamięci, i takim w nas pozostaniesz.
Tyle jest tego dobra i miłości, za które chcemy Ci, Drogi Księże Andrzeju, podziękować, w ciszy, w sumieniu, przed Bogiem. Tę ludzką wdzięczność łączymy z Bożym dziękczynieniem w tej Eucharystii, dziękczynieniem Bogu za Twój dar życia, które wypełniałeś mądrością, dobrocią i miłością w kapłańskiej posłudze, w profesorskim zaangażowaniu, w dziennikarsko-medialnej służbie, wychodząc naprzeciw potrzebom ludzi, których Bóg stawiał na Twojej drodze życia. Włączamy się całym sercem w to podziękowanie Księdza Kardynała, który wczoraj i dziś przewodniczy żałobnej Eucharystii, bo zaprawdę godne to i sprawiedliwe jest dziękować.
Takie pozostawiłeś nam świadectwo życia. Niech Twoje życie dziś do nas raz jeszcze przemówi i niech nas dotknie, poruszy i przybliży do Boga. Niech przybliży nas do Boga Twoje świadectwo cierpienia.
Rzadko pytał głośno w swojej chorobie „dlaczego?”. Częściej dało się słyszeć: „Widocznie taka jest wola Boża”. Ale kiedy było coraz trudniej, usuwał się w cień, by nie pokazywać, jak cierpi. Św. Jan Paweł II, którego Ksiądz Andrzej był szczególnym czcicielem, napisał w Liście do chorych, że człowiek w swoim cierpieniu pozostaje nietykalną tajemnicą. I niech to cierpienie Księdza Andrzeja – tak jak sam chciał – pozostanie nietykalną tajemnicą Boga, Jego samego i Jego najbliższej rodziny, u której znalazł, jak zawsze, ale w tych godzinach cierpienia szczególnie, kochający dom. A nam trzeba docenić i podziękować wszystkim, którzy wobec tej nietykalnej tajemnicy ludzkiego cierpienia otwierali swoje serca z miłością, troską i opieką wobec niego.
Św. Jan Paweł II w swoim Testamencie napisanym w roku 1982, w rok po zamachu na swoje życie, napisał: „Tym głębiej czuję, że znajduję się całkowicie w Bożych Rękach – i pozostaję nadal do dyspozycji mojego Pana, powierzając się Mu w Jego Niepokalanej Matce”. A w swoich notatkach rekolekcyjnych wiele razy zapisał: „Jestem bardzo w rękach Bożych”. Jesteśmy wszyscy w rękach Bożych. Ksiądz Andrzej powierzył się z ufnością w te Boże ręce. Przed ostatnią operacją modlił się na głos wobec swoich bliskich: „Jezu zmiłuj się nade mną, Jezu ufam Tobie, co ma być, to będzie”.
Niech Jego życie uczy nas zaufania Bogu i otwarcia się na Jego miłosierdzie. A Jezus Mu już wcześniej zaufał, obdarowując Go łaską Bożego dziecka, powołując go do kapłaństwa. Pracował gorliwie jako kapłan w parafiach: Bielsko-Biała Leszczyny, Skawina, Kraków Piaski Nowe, a potem poświęcał się pracy medialnej i uniwersyteckiej, ale nie przestał z własnej kapłańskiej gorliwości posługiwać jako kapłan profesor w parafii św. Floriana w Krakowie. A często po wykładach czy transmisjach wracał do konfesjonału, by przez Jego posługę sakramentalną ikra miłosierdzia dotykała ludzkie serca. Cieszył się z tego, że mieszka na plebanii, w której mieszkał św. Jan Paweł II. Podarował naszemu instytutowi piękny obraz naszego świętego Patrona, wspominał ze wzruszeniem osobisty wywiad telewizyjny z Janem Pawłem II przeprowadzony w Watykanie. Starał się chodzić śladami św. Jana Pawła II nie tylko z kamerą, związany z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, ze św. s. Faustyną jak kapłan miłosierdzia, który wsłuchał się w słowa świętego wypowiedziane, w czasie mszy świętej konsekracji Bazyliki Bożego Miłosierdzia: „Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały Świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść «iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście» (Dzienniczek, 1732). Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście.
Ksiądz Andrzej podjął tę prośbę i to zadanie. Co tydzień od wielu lat, prowadząc transmisję mszy świętych z obu sanktuariów, Bożego Miłosierdzia i św. Jana Pawła II, przekazywał światu tę iskrę Bożego Miłosierdzia. I sam powierzył się Bożemu Miłosierdziu w ostatnim zdaniu testamentu: „Niech Miłosierny Bóg wybaczy mi moje niewierności”. A my ufamy i to się modlimy się, żeby znalazł już w miłosierdziu Boga pokój i szczęście.
Niech Jego życie uczy nas być dobrymi. Trzeba mieć wyobraźnię miłosierdzia, by nie było wokół nas ludzi ubogich, bez nadziei, ludzi, którym nie okażemy miłości. Tyle jest codziennie okazji, by okazać dobroć, życzliwość, przebaczenie, by spełnić uczynek miłosierdzia... Ksiądz Andrzej połowę swojego majątku rozdał ubogim i potrzebującym, tak czynił za życia i tak chciał w testamencie. Był człowiekiem dobrego serca. Chciał pomagać innym, ale czynił to dyskretnie z wielką delikatnością, idąc za swoją wyobraźnią miłosierdzia, wobec studentów, wobec parafian, wobec telewidzów czy ludzi mediów, wobec tych potrzebujących, których po ludzku sądząc przypadkiem spotykał.
Niech Jego życie uczy nas pokory. Dary i talenty, które otrzymał – jak napisał w testamencie: „zupełnie niezasłużenie” – starał się wykorzystywać nie dla siebie, ale dla Boga i ludzi. Jak św. Jan Chrzciciel, patron adwentu, był głosem wołającego na pustyni. Tysiące ludzi znało głos ks. Andrzeja, ale go rzadko lub nigdy nie widzieli. Nakręcił ponad tysiąc filmów, komentował tysiące telewizyjnych transmisji mszy świętej, znaliśmy Jego głos, w tylu telewizyjnych komentarzy mszy świętych, ale on sam pozostawał w cieniu, nie szukał własnego blasku w świetle reflektorów telewizyjnych, stawał za obiektywem kamery, ale rzadko przed, nie zgodził się nawet na wywiad przed kamerami telewizji uniwersyteckiej JP2TV. Służył pokornie swoim głosem Bożemu Słowu, aby Jezus wzrastał.
Niech Jego życie pomaga nam wracać do czystych źródeł, docenić najpierw tutaj na ziemi dom, żeby cieszyć się kiedyś domem Ojca. Każdy z nas ma swoje źródło, z których wypływa nasze życie to ludzkie i to Boże życie. Odkrywamy w pamięci i wspomnieniach swoje źródła, swój rodzinny dom, swój kościół, swoje wspólnoty dzieciństwa i młodości, źródła swoich własnych rodzin, naszego kapłaństwa, źródła naszego dojrzałego życia, do których warto wrócić, jak św. Jan Paweł II, który mówił w Wadowicach, tu wszystko się zaczęło: „Ile dobra, ile łask wyniosłem z TEGO ŹRÓDŁA, wie jedynie Ten, który jest Dawcą wszelkich łask”.
Ksiądz Andrzej miał też miejsca, które traktował jak swój dom. To był przede wszystkim Boży dom, w którym był u siebie w tych ostatnich latach − bazylika św. Floriana w Krakowie, Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium św. Jana Pawła II w Łagiewnikach, i ten kościół parafialny w Bibicach, do którego tak często wracał, gdzie przeżywał swój kapłański jubileusz i gdzie zostawił cząstkę swojego kapłaństwa.
Uniwersytet i media to miejsca, gdzie przebywał i pracował jak w domu profesor i człowiek mediów, sumienny i obowiązkowy, do końca. Kochał studentów i od nich wymagał, szczególnie, kiedy ich uczył, że nie można być dobrym dziennikarzem, kiedy się mówi prawdę i jest się obiektywnym, to za mało, trzeba jeszcze mówić z miłością dla dobra człowieka. I to starał się sam czynić, troszcząc się o ludzkie, etyczne oblicze mediów i umiał je profesjonalnie używać, by głosić w nich i przez nie Dobrą Nowinę Jezusa. Odkrywał jako teolog mediów piękno i sens słowa, wskazując na Odwieczne Słowo jako źródło wszelkiego dobra, w duchu pięknych słów z Księgi Mądrości. „Oby mi Bóg dał słowo odpowiednie do myśli i myślenie godne tego, co mi dano”.
Pogrzeb Księdza Profesora Andrzeja Baczyńskiego jest jego ostatnim wykładem, bez słów, w milczeniu, jest to nauka o cierpliwości w cierpieniu, o wierności powołaniu, o potrzebie odpowiedzialności za jedno i niepowtarzalne życie, które nam Bóg podarował, nauka o mocy wiary i chrześcijańskiej nadziei.
Kiedy w poniedziałek kilka godzin przed jego odejściem odwiedziłem go w klinice, powiedziałem mu o uniwersytecie, o wydziale, o Instytucie Dziennikarstwa, o studentach, że wszyscy na niego czekamy, że chcemy się spotkać wszyscy w niebie. Nie mógł już nic powiedzieć, ani odpowiedzieć, ale w kącie oka, na prawie nieruchomej twarzy, zobaczyłem kroplę łzy, przez którą powiedział tak wiele.
I wreszcie rodzinny dom, do którego wracał, jak do źródła, do swoich, do domu, otwartego, życzliwego, rozmodlonego. Z takiego domu wyszedł jako kapłan, można powiedzieć, z ludu wzięty. Kochał ludzi, chociaż czasem był nierozumiany, kochał całą swoją rodzinę, siostrę i brata, cieszył się swoimi siostrzenicami z rodzinami i małym Bartoszem. Nie doczekał oczekiwanej z utęsknieniem Pierwszej Komunii Świętej Bartosza, który mu w domu w czasie choroby usługiwał do mszy świętej jako ministrant. A teraz do domu wraca, do swoich, i jego ciało spocznie na parafialnym cmentarzu przy zmarłych rodzicach, których tak bardzo szanował i kochał.
„Do celów dochodziłem po trudach, ale zawsze wspomagał mnie Bóg i wspaniali ludzie, których Bóg zesłał na mojej drodze. Niech Miłosierny obdarzy ich obfitymi łaskami – napisał w testamencie – Zawsze mogłem liczyć na moją rodzinę. Boże dzięki Ci za nich”. A rodzina cała trwała na modlitwie, szturmowała niebo, patrząc na Jego cierpienie, podejmowała ofiarną opiekę, szczególnie siostra Ela i dwie siostrzenice Ewa i Marta, które jak ewangeliczne Marty były zatroskane o swojego cierpiącego i umierającego Brata. Panie, gdybyś tu był… Ale Pan był!
Pan jest zawsze za nami, przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. Bo On jest Panem życia, bo On zwyciężył śmierć. Łączymy się naszą obecnością i modlitwą z Wami, Kochana Rodzino i Kochani Przyjaciele Księdza Andrzeja, wyrażając Wam nasze słowa współczucia, i nasze bycie razem z Wami w solidarnej, modlitewnej wspólnocie.
Niech odejście Księdza Andrzeja uczy nas, że tylko Bóg jest Panem życia. Przemija bowiem postać tego świata. My wiemy, że tego, co minęło i przeszło, cofnąć się już nie da... Przeszłość już do nas nie należy, bo jest w ręku miłosiernego Boga, ale przyszłość też do nas nie należy − jest ręku Bożej Opatrzności, jednak teraźniejszość jest nasza i to jest nasz czas wyboru i nasza odpowiedzialność za życie, które się zmienia, ale się nie kończy. I dlatego przemijanie ludzkie na sens, bo jak przejmująco mówił św. Jan Paweł II: „Życie zwycięży: ta nadzieja nie może nas zawieść. Tak, życie zwycięży, ponieważ po stronie życia stoi prawda i dobro. Po stronie życia stoi Bóg, który miłuje życie i obficie nim obdarza” (Jan Paweł II, 2001). Ludzkie przemijanie ma sens, bo Jezus żyje. Nie byłoby nas tutaj, gdyby nie było Wielkiego Piątku i Wielkanocnego Poranka... bo On zwyciężył śmierć i żyje, i JEST... również po to, byśmy w chwili pożegnania naszego Brata Andrzeja byli ludźmi chrześcijańskiej nadziei. Jak w słowach Kolędy dla nieobecnych: „Panie, daj nam wiarę, że to ma sens, że nie trzeba żałować przyjaciół, bo są z nami, choć w innej postaci. I przekonaj, że tak ma być, że po głosach tych wciąż drży powietrze, że odeszli, po to, by żyć, i tym razem będą żyć wiecznie”. Im bardziej postępujemy w latach, tym coraz więcej naszych bliskich i przyjaciół, jest tam, po drugiej stronie życia. A tutaj zostaje puste miejsce przy stole, przy biurku, przy ołtarzu. Tym bardziej prosimy w naszym adwencie: „Panie, przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat, żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole” (Kolęda dla nieobecnych). Pan czeka na nas w domu Ojca, tam, gdzie „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9).
Drogi Księże Andrzeju, Ty już znasz prawdę i tajemnicę życia. A my ufamy, że Twoje oko już widzi i Twoje uszy słyszą, i Twoje serce pojmuje. Życzymy Ci wszyscy, byś w pełni doświadczył tych wielkich rzeczy, które Bóg przygotował tym, którzy Go miłują, którzy ufają w Jego miłosierdzie, którzy miłość i dobroć czynią treścią swojego życia. Dzieli nas próg śmierci, próg nadziei. Ogarniamy Cię z tej strony życia naszą wdzięczną modlitwą, powierzając Cię dobremu i miłosiernemu Bogu. W pierwszą sobotę miesiąca zawierzamy Cię Maryi Matce Nieustającej Pomocy, Patronce tej parafii.
Znałem Księdza Andrzeja i współpracowałem z nim blisko ponad 10 lat na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, który on współtworzył. I to jest moje skromne świadectwo. Ksiądz Andrzej nie lubił, kiedy się o nim mówiło, kiedy miał być w centrum uwagi. Mam nadzieję, że mi, Andrzeju, wybaczysz, że o Tobie mówię.
Ksiądz Andrzej miał zwyczaj kończyć swoje transmisje mszy świętej słowami: „Bóg zapłać wszystkim za modlitwę”. I dziś, kiedy w dniu pogrzebu kończy się transmisja Jego życia tu na ziemi, zapewne teraz chce nam powiedzieć to samo z domu Ojca, jak ufamy, i o co się modlimy: „Bóg zapłać wszystkim za modlitwę”. I chce nam powiedzieć to, co zapisał na końcu swojego testamentu: „Wszystkim dziękuję za każdy dzień poświęcony dla mnie, dobre słowo, opiekę i zrozumienie”. Amen.
Homilia wygłoszona przez ks. prof. dr. hab. Jana Machniaka - dyrektor Instytutu Teologii Duchowości podczas mszy świętej żałobnej w kościele św. Floriana w Krakowie
„Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga”
J 11, 21−22
Żal i ból rozstania
Łączy nas dziś jedno uczucie: smutek i żal, ból z powodu rozstania z bliską nam osobą ks. Andrzeja Baczyńskiego − brata, kapłana, kolegi, przyjaciela, znajomego. Serca nasze napełnia żal i smutek rozstania. Do oczu płyną łzy. Tajemniczo brzmią słowa dzisiejszej liturgii: ostatnie pożegnanie, wieczny odpoczynek. Głęboko w sercu pojawia się żal i pytanie: „dlaczego”? – na które trudno jest znaleźć odpowiedź.
Rozumiemy słowa Marty z dzisiejszej Ewangelii: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Maria i Marta stanęły wobec tajemnicy choroby i śmierci swojego brata Łazarza. Pomocy szukały u Pana Jezusa posyłając wiadomość do Mistrza z Nazaretu. Również Maria stanęła przed Panem, który przybył do grobu, z tymi samymi słowami: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł” (J 11, 32). W tych słowach wyczuwamy dużą dozę żalu. Przecież Pan Jezus uzdrawiał ludzi chorych i cierpiących, ludzi obcych i bliżej sobie nieznanych, czyż nie mógłby uzdrowić przyjaciela. Nie dziwimy się, że obie siostry widząc chorego brata Łazarza, posłały wiadomość do Pana Jezusa. Jak bliskie są nam słowa Marii i Marty. My też modliliśmy się do Boga prosząc razem z ks. Andrzejem o łaskę zdrowia dla niego.
Bracia i siostry! Uczucia, które dotykają nas dziś, przepełniając nasze serca: uczucia żalu i smutku, bólu i cierpienia po stracie bliskiej osoby prowadzą nas do Jezusa, do Marii i Marty. Razem z nimi dotykamy tajemnicy śmierci, rozłąki, utraty bliskiej osoby, tajemnica bólu i cierpienia. Jest to tajemnica bardzo mocno związana z naszą ziemską egzystencją, z naszym codziennym zmaganiem się. Choroba i cierpienie są naszym codziennym doświadczeniem tak samo, jak radości i chwile wytchnienia.
Dziś dotykamy tajemnicy śmierci naszego brata w Chrystusie, księdza Andrzeja. Tajemnicy jego cierpienia, przez które go Pan prowadził w czasie tych ostatnich dwóch lat, a szczególnie w ostatnich tygodniach.
Siła wiary w Jezusa Chrystusa
Pan Jezus na widok cierpienia Marii i Marty wzrusza się głęboko: „Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzieście go położyli” (Łk 11, 33). To słowo „wzruszył się w duchu” i „rozrzewnił” – wskazuje, że Panu Jezusowi nieobce były ludzkie uczucia. One są jak najbardziej uprawnione. One nam mówią, że mamy prawo do płaczu, żalu i smutku. Mamy prawo do współczucia i współcierpienia z tymi, którzy cierpią i odchodzą. Jezus Chrystus nie tylko wskrzesił Łazarza, ale poprowadził Marię i Martę jeszcze dalej.
Chrystus, zanim wskrzesił Łazarza, zanim przywrócił go do życia, wszedł z nimi w głęboki dialog. Był to dialog dotyczący wiary. Marta wyznała wiarę w zmartwychwstanie ciał w dniu ostatecznym. Kiedy Pan Jezus usłyszał jej wyznanie wiary, powiedział: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”. I jeszcze raz zapytał o wiarę: „Wierzysz w to?”. Wyznanie Marty jest zaskakujące: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”. Marta wierzyła, że Pan Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, to znaczy, że ma moc wskrzesić człowieka, bo jako Bóg jest Panem życia i śmierci.
Bracia i siostry! Towarzysząc ks. Andrzejowi w jego ostatniej drodze na cmentarz w rodzinnych Bibicach, zatrzymujemy się nad tajemnicą wiary: wiary ucznia Chrystusowego, wiary ks. Andrzeja i naszej wiary, która zatrzymuje się wobec sensu cierpienia i tajemnicy życia. Staje przed nami ks. Andrzej i całe jego życie, które rozpoczęło się w Bibicach 25 kwietnia 1957 roku. Stają przed nami jego rodzice Władysława i Stanisław. To oni przekazali mu wiarę poprzez sakrament chrztu i poprzez pierwszy znak krzyża. Jest to wiara małego dziecka, które przyjęło pierwszą Komunię Świętą. Wiara związana z dobrem i miłością pogłębiała się przez Szkołę Podstawową w Bibicach i XIV Liceum Ogólnokształcące w Krakowie na Azorach.
Wiara dziecka i młodzieńca dojrzewała razem z ks. Andrzejem: poprzez sakrament bierzmowania, a potem poprzez studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, w dawnych czasach komunistycznych. Wiara była połączona z wiedzą, bo ks. Andrzej studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim na kierunku teatrologicznym. W czasie studiów trzeba było dokonywać jasnych wyborów, jednak fundament wiary wyniesiony z domu był na tyle mocny, że jego wiara nie zachwiała się, ale umocniła. Po pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II, po ukończeniu teatrologii ze specjalizacją filmoznawczą ks. Andrzej podjął odważną decyzję pójścia za Chrystusem. Na drodze do seminarium spotkaliśmy się czerwcowego dnia 1980 roku i szliśmy tą drogą razem. Chociaż znaliśmy się wcześniej, jednak nie wiedzieliśmy o naszych decyzjach. Dopiero przy drzwiach seminarium odkryliśmy, że nosimy w sercu to samo powołanie do kapłaństwa.
Wstępując do seminarium duchownego w Krakowie ks. Andrzej wszedł na nowy poziom wiary, wymagający całkowitego zaufania Mistrzowi z Nazaretu. Jak jego patron św. Andrzej szedł odważnie za Chrystusem poprzez kolejne święcenia diakonatu i prezbiteratu, których udzielił mu kard. Franciszek Macharski. Jako wikariusz dawał świadectwo wiary i wierności Chrystusowi w Bielsku-Białej Leszczynach w Skawinie i w Krakowie na Piaskach Nowych, jako katecheta w Liceum Panien Prezentek i jako pomocnik przy parafii św. Floriana w Krakowie, gdzie spędził ostatnie 25 lat życia, służąc wiernym przy ołtarzu i w konfesjonale.
Posługa miłości
W kapłaństwie odważnie prowadził do Chrystusa. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia ks. Andrzej zaczął rozwijać swoje talenty, jakimi Bóg go obdarzył w Redakcji Katolickiej TVP w Krakowie i w Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Owocem tych pasji było około 1000 programów telewizyjnych dotyczących problemów wiary, dążenia do świętości, macierzyństwa i obrony życia, Dekalogu, małżeństwa i rodziny. Ks. Andrzej zrealizował również kilkadziesiąt filmów dokumentalnych w różnych zakątkach świata: w Europie, w Kanadzie, na Dominikanie, w Izraelu, Jordanii, Palestynie, nagradzanych na festiwalach i przeglądach filmowych. Na Papieskiej Akademii Teologicznej w Kraskowie, a potem w Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie przeszedł całą karierę naukową od asystenta po profesora zwyczajnego w dziedzinie teologii pastoralnej. W swoich pracach naukowych ks. Andrzej podejmował przede wszystkim tematy związane z wykorzystaniem mediów do głoszenia Ewangelii, wartości chrześcijańskich w mediach. Pełnił również odpowiedzialne funkcje dyrektora Studium Dziennikarskiego PAT i prodziekana Wydziału Nauk Społecznych UPJPII.
Na koniec Bóg zażądał od niego ostatecznego świadectwa wiary, kiedy przyszła ciężka choroba. Wtedy jego wiara stała się pójściem w ciemność. Wiara polegająca na próbach zaufania i codziennego rzucania się w przepaść, by znaleźć się w ramionach Miłosiernego Ojca.
W testamencie ks. Andrzej napisał:
„+ W imię Trójcy Przenajświętszej,
Dziękuję Miłosiernemu Bogu za wszystko czym mnie obdarzył, za życie, talenty i dary niezasłużone, za ludzi spotkanych, a zwłaszcza za kapłaństwo, któremu starałem się służyć, jak potrafiłem. Za wszystko, czym zasłużyłem na gniew ludzki przepraszam, za moje grzechy, słabości i niedoskonałości.
Bądź mi miłosierny, Dobry Jezu!
Do celów dochodziłem po rozmaitych przeszkodach, ale Bóg zawsze mnie wspomagał (i wspaniali ludzie, których Bóg zesłał na mojej drodze). Niech Miłosierny obdarzy ich obfitymi łaskami. Zawsze mogłem liczyć na moją rodzinę, Boże, dzięki Ci za nich!...
Wszystkim dziękuję za każdy dzień poświęcony dla mnie, dobre słowo, opiekę i zrozumienie. Niech Miłosierny Bóg wybaczy mi moje niewierności!”.
Niech Jezus Miłosierny, któremu ks. Andrzej służył, wprowadzi go do niebieskiej Ojczyzny. Amen.
Ks. prof. dr hab. Andrzej Baczyński - od 1990 roku współzałożyciel, redaktor i kierownik Redakcji Programów Katolickich TVP w Krakowie, autor i współautor około tysiąca programów telewizyjnych i kilkudziesięciu filmów dokumentalnych, wielokrotnie nagradzany. Współtworzył i komentował transmisje wielu pielgrzymek Ojca Świętego Jana Pawła II oraz Benedykta XVI do Polski. Był redaktorem i komentatorem cotygodniowych transmisji mszy świętych z Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie Łagiewnikach na antenę TVP Kraków oraz TVP1, a także okazyjnie z różnych miejsc archidiecezji krakowskiej na antenę TV Polonia. Zrealizował wiele filmów w różnych zakątkach świata: w Europie, na Ukrainie, w Kanadzie, na Dominikanie, w Izraelu, Jordanii, Palestynie. Autor kilku książek o tematyce medialnej, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, kapelan Ojca Świętego, kanonik Kapituły Kolegiackiej przy bazylice św. Floriana w Krakowie, kierownik podyplomowego studium dziennikarskiego UPJPII, prodziekan Wydziału Nauk Społecznych UPJPII.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci...